
Ostatnio w ramach przedszkolnego projektu, poszliśmy całą watahą do kina. Po raz pierwszy w życiu Kojota i MiniKa, oraz naszym małżeńskim.
Po seansie, w którym wychodziłam średnio do 10 minut do kibelka (a to z jednym, a to z drugim), wysypanym popcornie (część zniknęła w brzuchach malców), wyczyszczeniu kinowych schodów czystymi spodniami – doszłam do wniosku, że jednak dla mniejszego gada trzy i pół roku życia, to jednak za mało na spokojne usiedzenie na miejscu w kinie. I o dziwo Kojot spisywał się wyśmienicie, to jednak chyba sobie jeszcze trochę poczekamy do następnego wyjścia.
Ale i tak najlepsza była matka małej dziewczynki z grupy wiekowej Mniejszego:
-Mammmoooo sikku chcę!
– Wcale nie chcesz Wydaje ci się.
Niestety na moich do nie działa – i zazwyczaj gdy usłyszę magiczne mamo siku to właściwie trzeba wszystko natychmiast rzucić, bo za chwilę będzie katastrofa.
Kino przeżyło najazd. Wszyscy żyją, krzesełka na swoim miejsc – ekran też.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie...